Jakich substancji nie powinny zawierać kosmetyki dla dzieci?
Nie jest łatwo zadbać o skórę dziecka. Jest ona tak cienka, że tym samym wyróżnia się wysoką wrażliwością na działanie przeróżnych czynników, w tym m.in. czynników atmosferycznych. Wybierając kosmetyki dla dzieci, trzeba patrzeć na to, by nie zawierały one żadnych szkodliwych związków albo przynajmniej by nie zawierały ich w wysokich stężeniach.
Na czarnej liście takich niewskazanych substancji na pewno powinien pojawić się popularny związek, nazywany skrótem SLS. Dokładniej jest to Sodium Laureth Sulfate, czyli substancja, która decyduje przede wszystkim o konsystencji produktu. Zmienia ją na taką, która klientowi powinna wydać się atrakcyjna. Produkty kosmetyczne zawierające SLS pienią się znacznie lepiej od tych, które tego związku nie zawierają. Wywołuje to niestety dobre skojarzenie. Gdy coś się pieni, rodzic od razu ma wrażenie, że doskonale poradzi to sobie z każdym brudem, bo pianą można bez problemu umyć całe ciało malca i zmyć z niego każde zanieczyszczenie. Niestety – SLS jest po prostu zbyt silnym detergentem dla maluszka. Ten efekt dokładnego wyczyszczenia skóry jest bowiem równoznaczny z uszkodzeniem jej naturalnej warstwy ochronnej. A gdy skóra zostaje jej pozbawiona, automatycznie staje się przesuszona i podrażniona.
Jeżeli natomiast chodzi o kosmetyki dla dzieci naturalne, kierowane do najmłodszych odbiorców, trzeba uważać w nich głównie na oleje mineralne, które – o dziwo – dla niemowlaków i noworodków nie będą niczym dobrym. Występują one pod różnymi dziwnymi nazwami. Do olejów mineralnych przeważnie pojawiających się w produktach kosmetycznych dla dzieci można zaliczyć m.in.: Mineral oil, Petrolatum oraz Paraffinum liquidum. Wszystkie te związki są pochodnymi ropy naftowej i wszystkie mogą niestety zaburzać naturalne procesy zachodzące w skórze. Dobre kosmetyki dla dzieci, zwłaszcza dla dzieci małych, nie powinny więc zawierać żadnych olejów mineralnych. Mimo tego, że uchodzą one za coś naturalnego, nie mają pozytywnego działania.